środa, 13 lutego 2013

Od Sayony - pióro cz. 41




Wtedy pod sobą zobaczyliśmy labirynt w całej okazałości. Lecieliśmy coraz wyżej... i wyżej... Nikt z nas nie wiedział jak w końcu nie spaść i nie roztrzaskać się o ziemię... Wtedy poczuliśmy, zapach... Taki magiczny... Pachniał wszystkim (co dobre) na raz. Ale zapachy się nie mieszały, nie tworzyły fałszu, jak wszystkie nuty na raz zagrane, tylko po kolei, odurzając mnie i (tak myślę) resztę. Zasnęliśmy. Po zapewne kilku godzinach niezapowiedzianego lotu, opadliśmy na wielką arenę po środku której na ozdobnym podwyższeniu leżało Szafirowe Pióro.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz