czwartek, 14 lutego 2013

Od Sayony - pióro cz. 45



"Brisia" od piór miała kilka zadrapań, ale (niestety) nic poważnego. Ake popchnął oginio - lawę pod ziemią w stronę Brisii. Ognio - lawa wyprysnęła prosto na nią. Sprawiło, to że wodno - powietrzny oręż i twarz odpadły i zmieniły się w pył. Przywołałam z tego pyłu pył pochodzący z wody. Unosił się nade mną. Było go dużo, ale nie wiedziałam, jak go przekształcić z powrotem w wodę. Wtedy (Vann' ie, mój patronie! Jakże ci dziękuje!) pył znów zmienił się w wodę. Feniks ją rozmnożył i razem spubowaliśmy ugasić wnętrzności potwora. Nie było ognia. W każdym razie było więcej ziemi. Przypomniało mi się o czymś, co zawsze było skutkiem ubocznym moich czarów z wodą - trucizna, na ziemię.Podniosłam ją, i rozdmuchnęłam, zamieniła się w latający lód. Ake, Fire i feniks dalej wymieniali pociski z Brisią. Skierowałam w sam brzuch potwora. Zatrułam go.

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz