Obudziłem
się gwałtownie. Była noc. Otrząsłęm się i wyszłam z jaskini. Gapiłem
się w czarne niebo. Westchnałem. Stałem na bardzo wysokiej górce. Wtem
coś na mnie skoczyło. Turlikaliśmy się w dół. Gdy wylądowaliśmy
zauważyłem że to Bethani. Zaśmialiśmy się razem. Po zatrzymaniu się.
Zauważyłem że nie jesteśmy na terenach watahy. Wstaliśmy z ziemi.
- Idziemy dalej ?- spytała jeszcze ze śmiechem Bethani - Pewnie.- odpowiedziałem Szliśmy gdy dotarliśmy do olbrzymiej góry. http://www.piotrcelinski.info/wp-content/uploads/gallery/gory_bajkalskie/2000_s21_20.jpg?9d7bd4 Wspinaliśmy się długo. Bethan na przodzie, a ja za nią. Nagle Bethan się poślizgnęła na skale. Zdołałem chwycić ją łapą. Podciągnąłem i znaleźliśmy się na kamiennym osuwisko. Staliśmy tam i się śmialiśmy. Po0 długiej chwili już bez wpadek dotarliśmy na sam szczyt. Stały tam ruiny zamku. http://www.polskiekrajobrazy.pl/images/stories/big/5416ogrodzieniec001.JPG Bethan ??? |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz