Szłam sobie z Rossą po łące. Zauważyłyśmy przepięknego motyla. Nie usiadł mi na nosie, więc to nie był Samanta. Goniłyśmy go tak długo, i długo, aż się zmęczyłyśmy, położyłyśmy się na trawie i oglądałyśmy chmury. Motyl był rozbrykany, i ciągle wirował wokół nas. Gdy poszłyśmy z powrotem do Jaskini, przyleciał od razu za nami. Tam, bawiłyśmy się z nim długo. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz