wtorek, 1 stycznia 2013

O śmierci Akiro

Pewnego dnia, gdy poszłam zobaczyć Akiro, zastałam go ledwożywego. Miał gorączkę i wymiotował.
- Dlaczego mnie nie zawołałeś??? Przecież mogło być gorzej! - krzyknęłam.
- Przeee...praszaaaam... - szepnął. - Nieee miaaa...łem siłyyy....- wspomniał.
- Jukatan!!! Chodź szybko! - zawołałam.
Jukatan po chwili przybiegł.
- Wołałaś?. - spytał Jukatan.
- Tak. Spójrz na Akiro. - powiedziałam.
- O Wilczy Jezu! Idę po Bethan! - zawołał Jukatan.
Gdy przyszedł Jukatan z Bethan, zawołałam ich na zewnątrz.
- To wilcza grypa. - powiedziałam.
- Ale przeżyje, tak? - spytał Bethan.
- To jest... - przełknęłam ślinę. - ..śmiertelne... - dokończyłam.
- Ale, jak to? Przecież dużo wilków z naszej watahy na to chorowało i żyją. O co chodzi? Akiim, powiedz... - powiedziała Bethan.
- Ja wiem, bo u szczeniąt to jest nieuleczalne. To koniec... on umrze... - wtrącił się Jukatan.
- No tak, to co ja mam powiedzieć stadu? Jak oni zareagują??? - spytała Alfa.
- Nie wiem, Bethan. Nie wiem. Musimy im to powiedzieć. - mruknęłam.
Nagle Akiro zaczął kaszleć. Pobiegliśmy do niego. Było już za późno. Akiro zmarł...
Ja i Jukatan zanieśliśmy go na łąkę obwiniętego białą chustą. Bethan zwołała członków watahy. Gdy Alfa powiedziała co się stało, wszyscy mieli łzy w oczach. Nawet zawsze wesoła Mejsi, płakała. Zakopaliśmy go na skraju lasu na Wilczym Cmentarzu. Był od teraz jednym z naszych zmarłych opieków. Wiedzieliśmy, że nigdy nas nie opuści...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz