Chodziłem przygnębiony z powody śmierci Haku. Był moim najlepszym
kumplem. Inne wilki zauważyły mój smutek, bo traktowały mnie jak
szczeniaka. Byłem przybity i gdy jedliśmy obiad zemdlałem. Usłyszałem
tylko ciche krzyki nad sobą. Obudziłem się gwałtownie, byłem w jaskini
sam. Przy wejściu stałą Bethan i rozmawiała z Zanną. Słyszałem tylko
ciche pomrukiwanie. Może jednak sie pogodzę z Swif. Niewiem. Jak mnie
wnerwi to ją zabije. Obudziłem się z kaszlem. Jakiś dzień później. Stały
nade mną rozmazane postacie i mówiły coś miedzy sobą.
- Ma gorączkę. Nie wiadomo czy przeżyje dzień.- słyszałem czyjś głos.
- Powiedzmy Bethan. Ona jest Alfą.
Skoczyłem gwałtownie w powietrze i wybiegłem z jaskini. Wiedziałem o co
chodzi ta choroba dotykała wszystkich. Chciałem się ożeźwić więc
poszedłem nad wodospad, tam ujżałem Tajemniczą i Bethan. Postanowiłem
odejść ale mnie zauważyły i podeszłem. Włożyłem pysk do wody, by się
ochłodzić.
- Już ci lepiej ?- spytała Tajemnicza
- Tak.
- A może wróć do jaskini.- powiedziała Bethan
- Nie.
Teraz niech dokończy Bethan, później Tajemnicza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz