Otrzepałem
się gwałtownie. Sok zdziałał role jak klej i cały się kleiłem.
Przeprosiłem resztę i wyszedłem. Skoczyłem z wodospadu. Pływałem chwilę i
futro z powrotem było normalne. Nurkowałem chwile gdy zauważyłem pod
wodą Simone. Wypłynąłem na powierzchnie gwałtownie. Gdy wypłynęła
śmiałem się
- Zaskoczyłaś mnie. - Przepraszam, ale po ciebię poszłam bo długo cię nie było. Szliśmy w stronę jaskini gdy usłyszałem krzyk Siomony. - AAAAAAAAAA !!!!!!!!!!!!!!! - CO SIĘ STAŁO ?! - Jak pływałam to miałam na sobie naszyjnik ? - Tak. - Ale już go nie ma ! - Wróćmy się i go poszukajmy. Biegliśmy z nosami przy ziemi. - Kurcze, to był najpiękniejszy prezent jaki dostałam. - Nie bój nic znajdziemy go. Wskoczyłem do wody i zauważyłem naszyjnik Simony. Był przygnieciony muszlą gdy go pociągnąłem wyszedł. Wypłynąłem na powierzchnie i dałem go Simonie. - Dzięki. -A tam. Nie ma sprawy. - Wróciliśmy do jaskini i wszyscy bawiliśmy się do rana. |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz