Dziś wieczorem szłam przez łąkę i dotarłam do Tajemniczego Strumienia.
To tam, gdzie Mejsi rozdzieliła się na dwie wilczyce. Podeszłam, napiłam
się... I bum! Woda wzbiła się w górę zabierając mnie ze sobą. Było to
wspaniałe uczucie. Czułam... Jak gdyby podnosił mnie mój skrzydlaty
wilk-anioł stróż. Miałam ochotę zawyć tak mocno, jak tylko potrafię. I
tak też zrobiłam. Usłyszano mnie chyba nawet na Antarktydzie. Wszystkie
zwierzęta się obudziły. Woda podnosiła się coraz wyżej, i wyżej.
Dotarłam do chmur. Trąciłam jedną z nich łapą. Było to uczucie, jakbym
dotykała waty cukrowej, ale jeszcze bardziej miękkiej. W pewnym
momencie, woda się zatrzymała... I nagle spadałam w dół! Potem... nie
mogłam wstać, z powodu jednej tylnej łapy. Zawyłam, i po kilku minutach (
mój stan, z każdą minutą się pogarszał ) przybiegła Akiim. Gdy
zobaczyła mój stan, nie odzywała się:
- Chciałam si tylko zapytać, czy mogła być mi pomóc... - powiedziałam nie pewnie i półprzytomna.
- Jaki masz słaby głos! No jasne jak słońce, że Ci pomogę! - powiedziała
z uśmiechem, a przy okazji była zdenerwowana. Tak jak ja.
po 30 minutach miałam już owiniętą łapę, ale nie miałam sił iść do
watahy. Zostałam na noc przy strumeniu na łące. Akiim została ze mną.
( ciąg dalszy nastąpi.... W części 2 )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz